piątek, 6 września 2013

Jak zostałem Half Iron Man, czyli Panasonic Evolta Triathlon Borówno 2013

Noga za nogą, noga za nogą, noga za nogą - takie myśli mi towarzyszą na ostatnim kółku biegania... Reszta myśli, które mi towarzyszą absolutnie nie nadają się do cytowania no blogu! Jeszcze tylko kilometr! TYLKO 1 KM!!! Przecież to tyle co od Jacka domu do mnie! Tak blisko! Nie za bardzo wiem co się wokół mnie dzieje! W końcu widzę stadion! Już tak blisko! Już wiem, że mi się uda! W końcu Wbiegam na stadion...

Ale od początku. O moich marzeniach z tri pisałem już w relacji z Sławy, więc nie będę się powtarzał! Borówno jest ostatnim tri w sezonie i do tego bardzo blisko domu, więc ze względu na Izerską i inne zobowiązania wybór padł na ten tri. Zalogowałem się bardzo późno, bo dopiero 30 lipca, więc niestety musiałem płacić koszmarne wpisowe - 450 złotych :( Mówi się trudno... chcesz być połówka Iron Man w tym roku to płać.

Do Bydgoszczy przyjeżdżam chwilę przed odprawą techniczną. Dzwonię do Krasusa, czy już jest. Też już jest, więc chwilę później witam się z nim i NKŚ. Idę się zalogować i na odprawę techniczną. W Borównie pierwszy raz w tym roku były 2 strefy zmian. Jedna w Borównie po pływaniu, a druga na Zawiszy po rowerze. Słucham tego wszystkiego i strasznie skomplikowanie to brzmi... Zobaczymy jak to będzie. Po Zawiszy do Borówna, Kajtek zostawiony w strefie zmian. Mam luz do jutra.. Jadę na własne pasta party i do Mateusza. Szykuje sprzęt na jutro, siedzimy gadamy, pijemy piwko... Pomału czas iść spać...

Wstaję rano. Oj Boże stres to ja mam... Robię sobie owsiankę i ledwo pół zjadam... Nie jest dobrze. Szykuję izo i vitargo, bormanowe batony i żele. Mateusz mnie zawozi do Borówna. Na miejscu spotykam się z Młodym i Luizą, czyli ekipą z Blogów z podróży. Robota jaką odstawili przy zdjęciach i relacji na żywo rozkłada na łopatki:) Sprawdzam opony w Kajtku i pomału się szykuje! Zakładam piankę, zdjęcie z Krasusem i idziemy na start.






Skupienie przed startem i jednocześnie obawa jak to będzie...





W między czasie okazuje się, że start jest opóźniony bo tak wieje, że boja opłynęła! W końcu wszystko naprawione i ruszamy...





Ustawiam się na samym końcu, bo dobrze wiem, że z moją krytą żabką nie mam na pływaniu o co walczyć. Kurcze, ale wieje... Płynę sobie, a wszyscy coraz dalej ode mnie...

PŁYWANIE - 1.9 KM

Pływanie składało się z dwóch kółek. Po pierwszym był wybieg z wody, nawrotka przy bojce i znowu do wody na kolejne. Pierwsze kółko jakoś poszło i do wody na kolejne...



Zakręt przy pierwszej bojce i dalej... Ale mi już jest zimno... Zaczynam mieć dreszcze... Cały się trzęsę... Plus zaczynają mnie łapać skurcze w nogach... Staram się mocniej pracować rękami, a nogami delikatnie ale mało to daje... W pewnym momencie odpycham się tylko lewą nogą... Prawą ciągnę tylko za sobą z obawy by mnie nie złapał skurcz z którym nie dam sobie rady... Szybko mam już dość tego tri... Zaczynam poważnie rozważać myśli o wycofie... Skupiam się i płynę dalej. Kolejna bojka i już w kierunku brzegu. Cholera, ale ten balon SOLANO jest daleko... W końcu do niego dopływam i wybiegam z wody!!! Młody mi krzyczy, że jeszcze 3 osoby są za mną, czyli jednak nie jestem ostatni:P Na pływanie garmina założyłem tym razem na rękę, więc nie wiem ile przepłynąłem. Biegnę do T1.


PŁYWANIE - 1:15:37 - czyli żenada... Choć już w szatni po zawodach dowiaduje się, że pływania nie było 1.9 km, tylko około 2.4 km, bo jedna z bojek postanowiła iść sobie popływać...

Wybiegam przed T1 i widzę Ostrego! Dzięki Chłopie, że chciało Ci się przyjechać! Twoja obecność mi dała nowe siły!

T1

Tym razem poszło całkiem sprawnie. Ściągam piankę, skarpetki, SPD-ki, kask i w drogę! Pierwsza strefa zmian w  5:41 min.

ROWER

Zaczynam jechać! Kurde, ale mi zimno... Do tego bardzo mocno wieje, a mnie tak bolą ręce, że nie wiem, jak kierownicę złapać by mniej bolało. W międzyczasie gubię jednego batona, drugiego łapię dosłownie w locie i wkładam do kieszeni w stroju. Zakręt w kierunku Kotomierza, nawrót i już na Bydgoszcz. Zaczynam schnąć, więc od razu robi mi się cieplej. Sprawdzam średnią i żenada - 26 km/h... Zaczyna mi się fajnie jechać. Co prawda wieje jakby się wściekło, ale zaczyna być fajnie:) Ale mi się sikać chce... Analizuję sytuacje i dochodzę do wniosku, że przy stracie z wody jaką mam nie ma sensu sikać po triathlonowemu tylko normalnie się zatrzymam. Nawrót w Bydgoszczy i wracam do Borówna. Jedzie mi się coraz lepiej, wyprzedzam kolejnych zawodników i dość szybko jestem znowu w Borównie. Kończę pierwsze kółko i wjeżdżam w strefę bufetu. Niestety nie łapię bidonu z colą i ląduje on na ziemi.



Odpuszczam i jadę dalej, a nagle po nawrocie Młody do mnie dobiega i podaje mi ten nieszczęsny bidon:)

Drugie kółko równie fajnie mi się jedzie. Wciąż wyprzedzam i tak sobie liczę w ile mogę rower ukończyć i sam się zaczynam dziwić swojemu tempu... Niestety na drugim kółku znowu pęcherz daje mi znać o sobie i znowu się zatrzymuje... Kolejny nawrót w Bydgoszczy, wciągam drugiego bormanowego batona i jadę dalej. Kurcze ile te batony mocy dają!

Kolejny raz w Borównie, kolejna cola i już ostatni raz do Bydgoszczy. No cholera znowu mam sikać... Ile można?!?!?! Kolejny postój i już do T2.



ROWER W 3:15:37!!! I awans o 40 miejsc. Jestem mega zadowolony! Na rower liczyłem ponad 3:30,a tu z tyloma postojami wykręciłem koło 20 min krócej niż chciałem:)

Mega dużo dobrego zrobiły nowe opony! Conti GP 4000S są naprawdę niesamowite!

T2
Zmiana SPD-ków na buty do biegania, kasku na czapkę i czas w drogę! Paweł i Jacek krzyczą do mnie! Fajnie, że chciało im się przyjechać. Cholera garmina zostawiłem przy rowerze! Tylko gdzie jest Kajtek! Przy wejściu do T2 oddałem go wolontariuszce! Wszyscy krzyczą do mnie, że nie tam gdzie biegnę jest wyjście z strefy! No wiem cholera tylko gdzie Kajtek. Wolontariusze szybko pomagają mi go namierzyć, przepinam garmina i w drogę! Łączny czas T2 - 2:38 min!


BIEGANIE

Jezu jak mi się biegnie! Łydka mega podaje, czuje się totalnie świeżo! Zasuwam ile mogę! Patrzę na chwilowe tempo na garminie - 5:10, 4:58  - cholera mega za szybko jak na mnie! Ale naprawdę świetnie mi się biegnie! Kończąc pierwsze kółko widzę Młodych i moich rodziców! Krzyczą, dopingują:)



 Wbiegam na stadion, Bartek Krasoń z żoną mi kibicują, gdy przebiegam koło mety. Pytam czy Krasus już ukończył i krzyczą, że zaraz będzie na mecie. Dostaję opaskę na rękę i szczerze mówiąc początkowo zupełnie do mnie nie dociera po co ona... Ale zakładam na rękę i dopiero po chwili do mnie dociera, że tak liczą ilość okrążeń...

Drugie kółko już nie było taka sielanką... Zaczynam czuć wysiłek, który już miałem wcześniej i już wiem, że przeszarżowałem na początku biegu... Staram się nie zwalniać, ale jest już kiepsko...

Kończę drugie kółko, obiegam stadion, punkt żywieniowy i biegnę dalej.


Wybiegam z stadionu i przebiegam obok rodziców. Tata mi się pyta czy dam radę i zgodnie z prawdą odpowiadam, że nie wiem! Muszę naprawdę średnio już wyglądać. Rozglądam się za Pawłem i Jackiem, bo chcę by jeden z nich pobiegł to ostatnie kółko ze mną i mnie podciągnął. Nigdzie ich nie ma, więc lecę sam. Tempo jest już żałosne. Marzę o tym by przejść do chodu. Ale wiem, że jeśli choć przez chwilę zacznę iść nie zmuszę się już do biegu... Więc biegnę dalej...
Noga za nogą, noga za nogą, noga za nogą - takie myśli mi towarzyszą na ostatnim kółku biegania... Reszta myśli, które mi towarzyszą absolutnie nie nadają się do cytowania no blogu! Jeszcze tylko kilometr! TYLKO 1 KM!!! Przecież to tyle co od Jacka domu do mnie! Tak blisko! Nie za bardzo wiem co się wokół mnie dzieje! W końcu widzę stadion! Już tak blisko! Już wiem, że mi się uda! W końcu Wbiegam na stadion...

META! W końcu widzę metę!



 I już jest! ZOSTAŁEM HALF IRON MAN!!!! Wygrałem sam z sobą i z swoimi słabościami! Jestem połową faceta z żelaza, tudzież facetem z półżelaza:) Niesamowite uczucie!!!



BIEGANIE W 2:18:50, czyli mega wolno...
A CAŁOŚĆ W 6:58:23...

Już wiem, że pomimo myśli na trzecim kółku, że ja tego wszystkiego nienawidzę, w przyszłym roku będą kolejne starty:)

Czy jest na stadionie jakiś lekarz?!:)



Na pytanie jak było najlepszą odpowiedzią jest to zdjęcie:)


UDAŁO SIĘ! Ukończyłem zawody, które od dawna byłą moim marzeniem!

Doświadczenie zdobyte bezcenne. Najważniejsza rzecz nauczyć się kraula i przepływać całą zimę! Wtedy czasy będą dużo lepsze! I spokojnie podejść do biegu na początku.

Pomysł z dwoma strefami zmian spokojnie do ogarnięcia i nie taki straszny jak na początku się wydawało.

Z minusów imprezy momentami słabo oznakowana trasa. Sam w jednym momencie nie miałem pojęcia gdzie jechać. Plus brak jakiegokolwiek picia na mecie. Na szczęście Młody mi załatwił bidon z izo od wolontariuszy. I nie podoba mi się brak koszulek dla średniego dystansu. Jednak fajnie by było mieć koszulkę na pamiątkę zwycięstwa z samym sobą... I masaż po zawodach powinien być darmowy. Na większości maratonów tak właśnie jest!

Z plusów bogaty pakiet startowy. Okulary Solano, plus kubek Solano dla finsherów, plus pasek na numer startowy. I bardzo mi się podobał materiał z którego był zrobiony numer startowy. Nie było mowy by się podarł, zamókł czy tym podobne.

A plany na przyszłość?!
W ten weekend obóz kondycyjny w Sierakowie.

Później dalsze zdobywanie Korony Maratonów Polskich, czyli starty w Warszawie i w Poznaniu. A po Poznaniu pewnie koniec sezonu startowego w tym roku! Chyba, że na jakieś PMNO się jeszcze skuszę:)

1 komentarz:

  1. 3:30 na rowerze to trochę za skromnie szacowałeś. Zobacz, to średnia poniżej 26 km/h. Na szosie to wręcz wstyd tak wolno jechać;)

    Zimę musisz ciężko przepracować i w przyszłym roku OGIEŃ!:)

    Na pływaniu masz do urwania 20-25 minut (do zrobienia - lekcje kraula i trzy razy w tyg na basenie -> pływasz 1,9km w 43-45 min. bez problemu, ale długofalowo trzeba mierzyć co najmniej poniżej 40), na rowerze kolejne 20-25 min. (średnia 31-32 nie jest trudna do wytrenowania w pół roku, schody zaczynają się dopiero powyżej 35-36, bo aerodynamika robi różnicę powyżej 35 km/h) i na biegu też 25 minut, a może i więcej, wszak jesteś biegaczem.

    No i strefy zmian! Spokojnie kolejnych kilka minut zyskasz, popatrz na wyniki. Wiadomo, że niektórzy to kosmici, ale mieścić się w pierwszej połówce trzeba.

    Suma summarum, celem Twoim powinny być okolice 5:40-5:45, co dałoby Ci miejsce w połowie stawki:)

    Opony były dobrą inwestycją, kolejną powinien być instruktor kraula i trenażer, bo to chyba wyjdzie Ci taniej niż zakup rowerka treningowego lub wizyty na siłce regularne, a kręcić trzeba.

    OdpowiedzUsuń