środa, 1 maja 2013

Biegniemy dla Asi, czyli XII Cracovia Marathon 2013!

W końcu nadszedł piątek i wyjeżdżamy do Krakowa! Nie wiem co takiego jest w zawodach, że każdych wyczekuje jak kania dżdżu! Tudzież dżdżownic :) Mają w sobie coś magicznego. Tego elementu sprawdzenia samego siebie i rywalizacji z innymi nie da się porównać do żadnych innych odczuć!

Ale od początku. O akcji 42 do szczęścia dowiedziałem się niespełna 2 tygodnie przed biegiem. Szybka narada z chłopakami i decyzja, że bierzemy udział. W akcji chodzi o zebranie 42 tys złotych dla Asi Chałupy, która straciła nogę w nieszczęśliwym wypadku. Wieczorem napisałem do organizatorów i czekałem. Dostałem odpowiedź, że niestety podstawowe 42 miejsca są już obsadzone, ale możemy pobiec w teamie dodatkowym. I na to się zdecydowaliśmy.

Wyjechaliśmy z Agą i Pawłem ze Żnina w okolicach 12 i przy pięknej pogodzie ruszyliśmy na południe. Wszystko szło super, aż do postoju na stacji między Częstochową, a Siewierzem! Po wyjechaniu ze stacji nagle usłyszeliśmy głośne "KABUM", po tym z przodu "TSSSSSSSSSSSSSSS", a z tyłu tumany czarnego dymu. Już wiedziałem, że dalej nie pojedziemy,    a w przypuszczeniach, że poszła turbina upewnił mnie kuzyn... Stojąc w środku niczego organizowaliśmy pomoc z PZU i transport do Krakowa. Koniec końców udało nam się dotrzeć do Krakowa koło 22, ale to jeszcze nie koniec przygód! Po dostaniu się do salonu Skody i zostawieniu jej na parkingu czekaliśmy na auto zastępcze. Zostaliśmy bez gpsa ani niczego innego co by nas doprowadziło do hotelu. Pan od samochodu zastępczego nam bardzo dokładnie wytłumaczył którędy jechać na zasadzie "w prawo, lewo, POD rondem, a potem to już kierujcie się na opustoszały hotel z balonem"... Hmmm dla kogoś kto jest pierwszy raz w Krakowie po 20 latach nie był to zbyt dokładny opis! W końcu po 12 godzinach od wyjazdu dotarliśmy do hotelu.

Sobota zaczęła się od rozmów ze Skodą. Potem było już lepiej :) Po śniadaniu poszliśmy po pakiety startowe i na EXPO. W pakiecie była koszulka techniczna za co wielki plus dla organizatorów! EXPO było dość skromne. Mam wrażenie, że na połówce w Poznaniu było znacznie większe. Reszta dnia upłynęła na szwendaniu się po Krakowie w niebotycznie wysokich temperaturach! Oj jeśli jutro tak będzie to plan złamania 4 godzin będę mógł włożyć między bajki! 


Spartanie też byli:)


I przygotowania w sobotę przed snem!



Niedziela rano. W końcu!! I do tego pada i chłodno! Ale wierzyłem, że moja ulubiona prognoza pogody się sprawdzi i do 9.30 przestanie padać! A temperatura idealna :) Jak zwykle mam olbrzymi stres! Ledwie wcisnąłem w siebie owsiankę i trochę batona przed startem. Kawka, żelki węglowodanowe, izotonik w rękę i idziemy na start. 




Rozgrzewka, rozciąganie...





...pamiątkowe zdjęcie...




... i idziemy na start!

Jacek ustawia się w grupie na 3:45, my z Pawłem na 4 godziny. Start i lecimy. Początkowo jest strasznie ciasno, więc przebijanie się do przodu zajmuje nam trochę czasu. Kółko wokół krakowskich błoni i wybiegamy do miasta. Biegnie mi się niesamowicie!!! Ale czegoś mi brakuje... Oznaczeń kilometrów! I jak teraz to jeszcze nie jest tak dotkliwe to później okaże się wielkim mankamentem tej imprezy! Jesteśmy po około 5 km. Biegniemy z Pawłem ramię w ramię i pytamy gościa z garminem jakim tempem biegniemy! 5:27 - szok. To miało być moje tempo na połówkę w Poznaniu, a nie na maraton! A tu jeszcze muszę się stopować! Trasa jest super! Po uliczkach na starym mieście, przy barbakanie, 2 razy przez stary rynek, przy wawelu! Malowniczo :) Na starym mieście doganiamy i wyprzedzamy zająca na 4 h. Teraz już zostaje tylko jedno zadanie! Nie dać mu się dogonić :) Biegniemy, klaszczę razem z kibicami, na punktach odżywczych momentami biegnę tyłem by zobaczyć, gdzie jest Paweł! Dawno tak bosko mi się nie biegło.  Mija pierwsze 10 km, a my zgodnie z moją opaską mamy już ciut nadwyżki niż przewidywany czas na 4 h!!! Ludzie już się rozbiegli i przestało być tak strasznie ciasno! Kilometry mijają nawet nie wiem kiedy! 15km, 20 km i połówka! Widzę pozdrowienia dla mnie na telebimie :) Mamy 5 minut zapasu by złamać 4 godziny! I tutaj zaczyna się nuda... Długa, szara dwupasmówka w kierunku Nowej Huty :( Na 24 km mijamy gościa, który jest pierwszy! Tylko, że on już wraca i jest gdzieś mniej więcej na 34 km:) Krótka pętla po Nowej Hucie i tą samą nudną dwupasmówką wracamy. Właśnie przez ten odcinek nie za bardzo mam ochotę jeszcze kiedykolwiek biec w Krakowie.... Zaczynam już odczuwać ten bieg! Wciąż mamy naszą nabieganą nadwyżkę i w miarę trzymamy tempo. Baloników na 4 godziny za nami nie widać! Jest dobrze :)

32 km! Oj już czuję ten bieg! Wspomnienia z Palmy, gdzie na 32 dopiero przyspieszałem! Ale tam biegłem by ukończyć, a nie na określony czas! 33 km i wbiegamy na promenadę przy Wiśle! W końcu jakiś ładny odcinek trasy! Ale za to mocno wieje...

35 km! Chcę już usiąść...
38 km! Biegniemy przy barkach na Wiśle, gdzie w pubach siedzą ludzie przy piwku! Po co mi to bieganie??? 

Do połówki dzięki położeniu punktów odżywczych co 2.5 km wiedziałem mniej więcej gdzie jesteśmy! Teraz już mi się wszystko pomieszało... Po części ze zmęczenia po części z tego, że na trasie co jakiś czas były stare oznaczenia kilometrów, które nijak się miały do tego gdzie tak naprawdę jesteśmy! Oj wielki minus...

Zająca za nami wciąż nie widać! Paweł stwierdza, że jeśli go zobaczę, że się zbliża mam go zastrzelić by nas nie wyprzedził :P

40 km! Ostry podbieg do miasta znad Wisły i już końcówka.Cały czas biegniemy razem i holujemy się nawzajem! On biegnie to ja zanim. Ja biegną to on za mną. Jak razem zaczęliśmy to razem kończymy!

Już widać stadion! Ale jeszcze kolejna paskudna pętla wokół Błoni! Wrrrrrrrrrr klnę już na czym świat stoi! Niby już na miejscu, a jeszcze tak daleko! Słyszę obok siebie: "Tato proszę Cię biegnij sam" i odpowiedź "Wbiegamy na metę razem córeczko!! Pamiętaj, że teraz już biegnie tylko głowa"!!! Facet ma rację i mi też dodaje sił! Nogi już dawno mam jak z drewna! Od kilku km łapią mnie skurcze w łydkach. Staram się daleko prostować stopy by je rozciągnąć! Pomaga, ale nie na długo! I cała zabawa od nowa! Ostatnia prosta! Zakręt i jest meta! Nad metą czas 4:02! Wbiegamy z Pawłem na metę ramię w ramię! 

UDAŁO SIĘ!!!!!!!!!!! ZŁAMALIŚMY 4 GODZINY!!! Tylko nie znamy jeszcze dokładnego czasu netto! Odbiór medalu i folii. A propos medalu... Hmmm. No nie podoba mi się :(


Jakiś taki bez historii...

Pomny doświadczeń z Poznania tym razem umówiłem się z Agą w konkretnym miejscu :)


I zdjęcie po biegu! :) Każdy z nas ukończył :) Każdy z nową życióweczką :) Jacek 3:42, my po 3:57! Ale jestem dumny! Poprawiłem swoją życiówkę o ponad 22 minuty przez pół roku :)

KORONA MARATONÓW POLSKICH vs. JA: 0:1 :)

A plany na przyszłość... W czerwcu spróbować swoich sił w PMNO na 50 km. Kilka mniejszych biegów z grand prix województwa kujawsko-pomorskiego! I przygotowania do maratonów jesiennych w Warszawie i Poznaniu. Korci mnie by jakoś bardziej profesjonalnie zacząć trenować! Dlatego też spróbuję się dostać do wyzwania runner's world! A jak się nie uda to pomyślę, czy stać mnie na współpracę z Kancelarią Sportową Staszewscy! Nie mniej jednak na jesieni chcę zrobić nową hiper życióweczkę! :)

Jak będą zdjęcia na fotomaraton to uzupełnię wpis :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz