Sam nie wiem od czego zacząć. Mój pierwszy wpis na blogu od 14 stycznia 2015 roku.
Nie startowałem, nie trenowałem, więc także nic nie pisałem. Może na
sam początek dwa słowa, dlaczego przestałem trenować… Odpowiedź brzmi:
nie wiem! Mogę szukać usprawiedliwień w życiu rodzinnym, zawodowym,
braku czasu, ale nie. Po prostu mi się odechciało. Nie miałem ochoty
pływać, jeździć, o bieganiu już nie wspomnę… Marta raz na jakiś czas
próbowała mnie wyciągnąć na bieganie. Po wykorzystaniu wszystkich moich
wymówek co jakiś czas razem wyszliśmy. Przebiegłem, było fajnie i tyle.
Nie miałem ochoty na powrót. Aż w końcu we wrześniu poprzedniego roku
coś we mnie drgnęło…
Tak samo, jak nagle mi się odechciało, tak samo nagle zaczęło się znowu chcieć. Sam nie wiem, czym to było podyktowane. Choć wydaje mi się, że wydarzeniem, które mnie zmobilizowało była wygrana MKON-a na Hawajach. Najpierw nieśmiało zacząłem trenować w domu na taśmach TRX. Potem zacząłem myśleć o powrocie do tri. Wymyśliłem sobie ambitny plan na powrót. Na sam początek omówiłem wszystko z Martą, czy nie ma nic przeciwko planowi, który mam i ilości czasu jaką będę musiał na to poświęcić. Absolutnie nie miała nic przeciwko, wręcz przeciwnie. Jest przeszczęśliwa, że w końcu znów mi się chce…
Kolejną rzeczą jaka została do załatwienia był plan treningowy. Zastanawialiśmy się wspólnie - gotowy plan czy trener. Przejrzałem kilkanaście planów z internetu, jednak ostatecznie decyzja padła na trenera. Jednym z głównych argumentów była możliwość analizowania moich postępów i modyfikacji planu. I to jak się okazało, był strzał w dziesiątkę! Tym oto sposobem od października zacząłem trening pod pilnym okiem trenera. Marcin pomału zaczął mnie wprowadzać na odpowiednie obroty. Starczy powiedzieć, że bieganie zacząłem od tempa 6:00 min/km i wolniej. Rower też spokojnie. Najbardziej mnie zaskoczyła to ilość pływania. Jak jeszcze trenowałem, wpadałem na basen, popływałem kilometr czy półtora i do domu. Natomiast w tej chwili trening 2 km traktuję jako krótki :P
Tak samo, jak nagle mi się odechciało, tak samo nagle zaczęło się znowu chcieć. Sam nie wiem, czym to było podyktowane. Choć wydaje mi się, że wydarzeniem, które mnie zmobilizowało była wygrana MKON-a na Hawajach. Najpierw nieśmiało zacząłem trenować w domu na taśmach TRX. Potem zacząłem myśleć o powrocie do tri. Wymyśliłem sobie ambitny plan na powrót. Na sam początek omówiłem wszystko z Martą, czy nie ma nic przeciwko planowi, który mam i ilości czasu jaką będę musiał na to poświęcić. Absolutnie nie miała nic przeciwko, wręcz przeciwnie. Jest przeszczęśliwa, że w końcu znów mi się chce…
Kolejną rzeczą jaka została do załatwienia był plan treningowy. Zastanawialiśmy się wspólnie - gotowy plan czy trener. Przejrzałem kilkanaście planów z internetu, jednak ostatecznie decyzja padła na trenera. Jednym z głównych argumentów była możliwość analizowania moich postępów i modyfikacji planu. I to jak się okazało, był strzał w dziesiątkę! Tym oto sposobem od października zacząłem trening pod pilnym okiem trenera. Marcin pomału zaczął mnie wprowadzać na odpowiednie obroty. Starczy powiedzieć, że bieganie zacząłem od tempa 6:00 min/km i wolniej. Rower też spokojnie. Najbardziej mnie zaskoczyła to ilość pływania. Jak jeszcze trenowałem, wpadałem na basen, popływałem kilometr czy półtora i do domu. Natomiast w tej chwili trening 2 km traktuję jako krótki :P
Niestety,
żeby nie było zbyt różowo coś musiało pójść nie tak. Najlepiej póki co
przepracowany treningowo miesiąc to listopad. Potem zaczęło się
chorowanie. Do tej pory zimą byłem chory zawsze raz. Tydzień i po
sprawie. Tej zimy niestety zarażaliśmy się z Kubą na zmianę. Co synek
doszedł do siebie, mnie coś brało. I na odwrót. Od grudnia do marca
byłem na dwóch antybiotykach, a raz obyło się bez, ale o trenowaniu nie
mogło być mowy. W listopadzie 2017 roku zrobiłem 44 treningi, które
zajęły mi 2 dni 2 godziny i 3 minuty. Grudzień – 15 treningów, styczeń -
26, luty 32, marzec znów 15. Od kwietnia trochę się uspokoiło i wracam
do regularnego trenowania. Niestety jeszcze co któryś trening mi
ucieknie.
Nigdy
w życiu wcześniej nie trenowałem tak dużo, tak racjonalnie i tak
mądrze. I widzę, że przynosi to efekty. Do połowy kwietnia tego roku
przejechałem na rowerze tyle samo kilometrów co przez cały 2014.
Mecz Barcy, Kubuś i trening w tym samym czasie? No problem :) |
Ale
trening to dopiero połowa sukcesu. Nigdy wcześniej tak o siebie nie
dbałem. Od września przeszliśmy na pudełka i sobie bardzo tę decyzję
chwalę. Wiem, ile jem, wiem, kiedy mam jeść, wiem, co jem. Samemu w domu
bardzo trudno by nam było przygotować 5 urozmaiconych posiłków.
Do tego dochodzi regeneracja. Rozciąganie, rolowanie, fizjoterapeuta wcześniej dla mnie nie istniały. Teraz są moją codziennością. Do tego dochodzi sauna i kąpiele solankowe. I to daje rezultaty. Odkąd wróciłem do treningów nie miałem żadnej poważniejszej kontuzji, która by mi nie pozwoliła trenować przez dłuższy czas.
Do tego dochodzi regeneracja. Rozciąganie, rolowanie, fizjoterapeuta wcześniej dla mnie nie istniały. Teraz są moją codziennością. Do tego dochodzi sauna i kąpiele solankowe. I to daje rezultaty. Odkąd wróciłem do treningów nie miałem żadnej poważniejszej kontuzji, która by mi nie pozwoliła trenować przez dłuższy czas.
A
po co to wszystko? W tym roku chce zrealizować jedno z moich sportowych
marzeń. Mało kto na razie o tym wie. Internet nie jest zbyt przyjaznym
miejscem. Ludzie pod pozorem anonimowości, czują się bezkarnie i piszą
co im ślina na język przyniesie. Nie chciało mi się słuchać dobrych rad,
że nie dam rady, że za szybko, że po co mi to, jak mam dzieci w domu
itd. itp. Druga sprawa, że chciałem sam sobie pokazać, czy jestem w
stanie wytrwać w takim reżimie treningowym. Kolejnym argumentem jest, że
w sierpniu Kulka przestanie być kulką i będziemy mieli kolejnego
malucha w domu. Wiem, że Marta nie pozwoli mi odpuścić trenowania
zupełnie, ale jak będzie wyglądała ilość czasu, jaką będę mógł poświęcić
na treningi, tego nie wie nikt…
19 sierpnia staje na starcie Ocean Lava Triathlon Poland – pełen dystans!
Czy dam radę? Nie wiem, ale chce się przekonać. Czułbym się na pewno pewniej gdyby tyle treningów mi nie wyleciało przez zimowe chorowanie… Ale mam jeszcze trzy miesiące treningów przed sobą. Kilka startów kontrolnych. Najważniejsze dla mnie, że moja żona i mój trener wierzą w mój sukces.
To kto będzie kibicował w Borównie i Bydgoszczy za równe trzy miesiące?? :)